poniedziałek, 28 lutego 2011

SPACER DOOKOŁA POLSKI- relacja z pokazu 24.02.2011

Długo czekaliśmy na kolejnego podróżnika a tu już po spotkaniu.
24 lutego mieliśmy zaszczyt gościć Michała Gontaszewskiego. Pamiętacie to ten "zapaleniec", który ma zamiar obejść Polskę wzdłuż jej granic pieszo. Zresztą o czym warto wspomnieć, Michał to nasz kolega z Klubu Podróżnika, zatem sami widzicie wszyscy jesteśmy pozytywnie zakręceni:). Michał miał być "niby" zdenerwowany ale jego opowieści słuchało się naprawdę bardzo przyjemnie. Zaufanie wzbudził już przy pierwszych słowach: "Cześć! Nazywam się Michał Gontaszewski. Mam 29 lat. Za kilka dni skończę 30 lat. Zatem jestem jeszcze młody:)." Pomysł na projekt "Dookoła Polski. Jeden człowiek, jeden kraj, siedem granic" zrodził się w czasie kiedy Michał mieszkał w Wielkiej Brytanii. Ponoć tam podobne wyprawy są bardzo popularne. Dlaczego nie zrobić tego samego w Polsce myślał Michał? I tak to się zaczęło. Szybki rekonesans pokazał, że nie tylko on wpadł na podobny pomysł. Już w 2007 roku podobnego wyczynu dokonał Pan Wojciech Różycki. Mu zajęło to 192 dni, przy czym Pan Wojciech podróżował w nieco inny sposób niż planował Michał (spał schroniskach, jadł w barach). Michał chciał zorganizować wyprawę, która pozwoli sięgnąć do bardziej prymitywnego jestestwa człowieka. Po co spać pod dachem, kiedy można to robić na łonie przyrody i czuć otaczającą naturę każdym zmysłem. Okazało się jednak, że bycie samowystarczalnym nie będzie prostym zadaniem. Po konsultacjach ze znanymi globtroterami zdecydował, że będzie korzystał ze specjalnej liofilizowanej żywności. Michał wytłumaczył nam w szczegółach technologię produkcji takiej żywność. Wybaczcie ale nie zapamiętałam wszystkiego:) Laik powinien wiedzieć, że zajmuje mało miejsca i wystarczy zalać gorącą wodą jedno opakowanie wybranego smakołyku ... i pojawia się np. pyszny bigosik, który zachowuje wszystkie swoje walory smakowe i zapachowe. No tak ale jak poradzić sobie z transportem takiego zaopatrzenia? Do tego zabierając ze sobą 20l wody, ubrania, sprzęt fotograficzny. Michał zdecydował się na specjalny wózek, na którym ciągną cały bagaż. Wózek zakończony był specjalną uprzężą, która wykorzystywana jest przez polarników przy saniach. Takie rozwiązanie umożliwiło sprawne ciągnięcie wózka i nie utrudniało chodu. Niestety wprawa w 2010 roku zakończyła się niepowodzeniem. Złożyło się na to wiele czynników. Wózek zawiódł. Misterna aluminiowa konstrukcja nie wytrzymała trudów wyprawy. W ogólnej ocenie wózek więcej przeszkadzał niż pomagał. Michał nie chcąc przerywać podróży przepakował najważniejsze rzeczy do 80l plecaka. Niestety marsz z dużym obciążeniem nadwyrężył w jednej z nóg ścięgno piszczela. W ogarniętej powodzią Polsce trudno było nawet znaleźć lekarza. Szpitale były ewakuowane. Ostatecznie Michał trafił do chirurga, który okazał się później lekarzem stomatologiem. Kiepska diagnoza, kumulujący się ból zmusił naszego podróżnika do zakończenia wyprawy 65 km przed Szczecinem. Przeszedł 375 km. Nie poddał się jednak. Wyciągnął wnioski i w tym roku próbuje znów. Start między 1- 10 kwietnia. 

Wprowadza kilka zmian:
  • nie zabiera wózka, zastępuje go 50l plecakiem. Zabiera ze sobą więcej pieniędzy. Polska to "nie busz" (ponoć:)) zawsze można kupic najpotrzebniejsze rzeczy, zawsze znajdą się ludzie, którzy z chęcią pomogą.
  • wyrusza z innym nastawieniem, będzie to po prostu włóczęga.

Strategia:
  • 12h dnia przeznacza na marsz, 12h na szukanie miejsca na nocleg i odpoczynek,
  • czas podróży 4- 6 miesięcy,
  • góry do pokonania latem.

Oczywiście nie obeszło się bez przygotowań. Budował kondycję i "testował" nadwyrężone ścięgno. Pokonał kilka tras w ramach "zaprawy bojowej":). Najpierw trzydniowa trasa dookoła Polkowic. Później 5 dniowa dookoła powiatu polkowickiego. Następnie dookoła Kotliny Jeleniogórskiej. Ogólnie przeszedł około 1000 km w ramach przygotowań. Ciekawe jest to, że prawie zawsze choć przez moment towarzyszył Michałowi jakiś interesujący człowiek. Na etapie powiatu polkowickiego Leszek. Żołnierz trzeciej zmiany w Afganistanie. Na etapie Jeleniej Góry Kamil brat zmarłego przyjaciela, któremu zresztą Michał dedykuje wyprawę dookoła Polski.
Mam wrażenie, że każda wyprawa Michała to taki powrót do korzeni. Kiedy człowiek idzie widzi więcej. Oprócz kontaktu z przyrodą i poznania samego siebie, swoich mocnych i słabych stron, spotyka wiele  ciekawych osób. Okazuje się, że we współczesnym jakże nowoczesnym świecie tradycja goszczenia wędrowców jest wciąż żywa. Michał opowiadał nam o człowieku, który zaprosił go do siebie do domu mimo, iż poprzedni turysta, któremu pomógł okradł go bezwstydnie (człowiek, który wierzy, że ludzie są z natury dobrzy). Wspomniał również o Pani Ani, która w czasie innej wyprawy przygotowała specjalnie dla Michała słoik barszczyku (ponoć palce lizać:)).
Oprócz projektu dookoła Polski Michał wspomniał również o Grupie Historyczno- Eksploracyjnej Hunters, której jest współzałożycielem. Pokazywał zdjęcia z ich pierwszych wypraw, kiedy mieli jeszcze kiepski sprzęt (kaski z kopalni, latarki z targu) ale odwiedzali najciekawsze miejsca. Wszyscy pełni zapału i pozytywnej energii. Z opowieści Michała wynika, że eksplorowanie nowych obiektów wcale nie jest prostą sprawą. Rdzenni mieszkańcy często nie chcą ujawniać informacji o tajemniczych miejscach wręcz wprowadzają w błąd eksploratorów. Mimo to huntersi odbyli wiele ciekawych wypraw. Dolny Śląsk znają na wylot. Z czasem zaczęli nawet realizować bardziej ambitne projekty. Mieli okazję organizować wyjazdy dla dzieci z rodzin patologicznych. Okazało się, że umiejętne zarażanie pasją sprawia wiele przyjemności. Dzieciaki ponoć zachwycone możliwością przeżycia przygody zapominały o swoich złych nawykach (choć nie wszystkich). Wyprawy do podziemi Włodarza, gdzie można część trasy przepłynąć łodzią wywierały na ich młodych podopiecznych duże wrażenie. Wiele podobnych projektów można by było w Polsce organizować gdyby obiekty były dobrze zagospodarowane i ogólnodostępne. Niestety polskie realia są smutne. Bardzo ciekawie ten problem rozwiązali Czesi. Część obiektów np. lekkie schrony bojowe są po prostu własnością prywatną. Dzięki czemu nie popadają w ruinę. W jednym z nich huntersi natknęli się na ciekawego mieszkańca:) Idąc w ciemnościach i oświetlając sobie drogę tylko latarkami eksploratorzy na końcu tunelu widzieli zarys sylwetki człowieka. Nieco wystraszeni postanowili, że jednak przywitają się z nieznajomym. Kim był? Okazało się, że na końcu tunelu ktoś umiejętnie namalował postać Drakuli i w pięknym sercu napisał I love you. Czyż to nie romantyczne:)?
Wiem, wiem rozgadałam się. Już kończę:) Odrobina przemyśleń.
Oczywiście ostatnia prezentacja wywarła na mnie niesamowite wrażenie (jak zwykle zresztą:). Sam projekt obejścia Polski wzdłuż jej granic jest z pewnością niebywałym przedsięwzięcie. Wywołuje jakiś rodzaj tęsknoty za wyruszeniem w drogę i zostawieniem wszystkich codziennych problemów za sobą. Wiecie jednak co na mnie zrobiło największe wrażenie? Niesamowicie podobały mi się zdjęcia i opowieści Michała o naszym starym, dobrym Dolnym Śląsku. Tak wiele fascynujących, tajemniczych miejsc mamy na wyciągnięcie ręki a wcale ich nie odwiedzamy. Zachwycamy się egzotycznymi krajami a nie umiemy odkrywać najbliższej okolicy. Bądźmy zatem odrobinę bardziej lokalnymi patriotami. Pozwólmy się czasem ugryźć naszemu rodowitemu polskiemu komarowi a nie musze tse- tse z dalekiej Afryki. Oczywiście jestem zwolenniczka każdej wyprawy bliskiej czy dalekiej. Czasem jednak narzekamy na to, że nie podróżujemy bo najzwyczajniej w świecie, nie stać nas na to. Sami robimy z siebie niewolników czterech ścian. Michał z równą pasją opowiada o powiecie polkowickim jak o marszu wzdłuż granic Polski. Dla mnie to wzór podróżnika. Doskonale zna miejsce, z którego pochodzi i ciekawie o nim opowiada! 

Michał wiemy, że dasz radę zrealizować swoje marzenie. Będziemy bacznie obserwować twoje postępy na stronie internetowej. Trzymamy kciuki i już nie możemy doczekać się relacji z wyprawy!!!

Jeszcze jedno na zakończenie. Ryszard Kapuściński napisał: " Wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej." Mam wrażenie, że każdy z globtroterów, który opowiada nam o swoich podróżach w ramach prezentacji Klubu Podróżnika zaraża nas innym rodzajem "choroby". Miejmy nadzieję, że "epidemia" rozszerzy się na cały Głogów a nawet i dalej:). Wszystkim tym, którzy byli z nami w ostatni czwartek bardzo dziękujemy. Postanowiliśmy was nieco "porozpieszczać". Kolejna prelekcja już 03.03.2011 na co już dziś zapraszamy!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz